czwartek, 29 sierpnia 2013

Pomarańczowa przyjemność dla... nosa :)

Jestem maniaczką peelingów! :D Ubóstwiam wręcz wszelkiego rodzaju drapaki. Dlatego fakt, iż pomarańczowy peeling Bourjois trafi w moje łapki był kwestią czasu :) Okazja się nadarzyła podczas jednego z -40% w Rossmannie (swoją drogą akcją bardzo druzgocąca dla mojego portfela). Firmę Bourjois każdy zna. Słynie przede wszystkim z rewelacyjnej kolorówki, której nikomu nie trzeba przedstawiać. Dlatego i poprzeczka wobec tego peelingu była wysoka.  

Oryginalna nazwa: Bourjois Radiance - Boosting Face Scrub (Rozświetlający peeling do twarzy) 

Opakowanie: Wygodna, miękka, przezroczysta tubka o pojemności 75ml (przezroczyste opakowanie pozwala nam na łatwe obserwowanie zużycia). Wygodne dozowanie.
 

Skład: Aqua(Water), Glycerin, Cyclopentasiloxane, Helianthus Annuus(Sunflower) Seed Oil, Cetearyl Alcohol, Sorbitan Stearate, Glyceryl Stearate,PEG-100 Stearate, Polyethylene, Phenoxyethanol, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Parfum(Fragrance), Jojoba Esters, Xanthan Gum, Hexyl Cinnamal, Bambusa Arundinacea Stem Extract, Tetrasodium Edta, 1,2- Hexanediol, Caprylyl Glycol, Sodium Hydroxide, Ethylhexylglycerin, Propylene Glycol, Limonene, Linalool, Cl 19140, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Fruit Extract, Cl 15985, Tropolone, Talc, Cl 73360, Tocopherol

Skład mocno chemiczny:
- gliceryna- nawilżacz
- cyklopentasiloksan - silikon lotny (chroni przed odparowaniem wody z powierzchni skóry), niegroźny jeśli chodzi o tworzenie zaskórników
- olej z nasion słonecznika - odpowiedzialny za delikatny, tłusty film na powierzchni skóry, jaki zostaje po zastosowaniu peelingu
- emolienty
- emulgatory
- polietylen - czyli nasze drobinki ścierające :) 
- substancje/ składniki kompozycji zapachowej
- Stearynian glicerolu (substancja konsystencjotwórcza)
- guma ksantanowa 
- wyciąg z łodyg bambusa - działanie wygładzające, przeciwbakteryjne
- regulatory (np. pH - wodorotlenek sodu), stabilizatory, konserwanty 
- wyciąg z kwiatów drzewa pomarańczy gorzkiej - działanie odżywcze, odświeżające
- glikol kaprylowy, alkilowa pochodna gliceryny, glikol propylenowy - humektanty  
- talk - absorbuje wilgoć, zmniejsza tłustość kosmetyku
- barwniki 
- tokoferol 

Konsystencja: Z typowym peelingiem ma niewiele wspólnego... kremowa konsystencja choć bardzo przyjemna, nie do końca się tu sprawdza. Drobinek jest niewiele. Za to są dość ostre i przypominają nieco kryształki cukru, ale na pewno nikomu nie zrobią krzywdy. 

Zapach: Piękny orzeźwiający, pomarańczowy zapach, który podbije każde serce! Zupełnie nie chemiczny. Sprawia, że stosowanie jest mega przyjemnością :D

Aplikacja i działanie: W związku z kremową konsystencją peelingu, nieliczne drobinki rozchodzą się po załamaniach dłoni i w efekcie ze złuszczania nici... Po prostu kremowa forma nie współgra z drobinkami. Naprawdę trzeba się natrudzić, żeby tą skórę chociaż trochę 'pomiziać' tymi maleństwami :p Dlatego produkt ten określiłabym raczej, jako krem z drobinkami do mycia twarzy, niż peeling, bo z peelingiem jako takim ma niewiele wspólnego. Bardzo mnie to rozczarowało, bo jestem fanką mocnych drapaków. Cudów się nie spodziewałam, ale liczyłam na coś więcej. ( Za to na pewno przypadnie do gustu osobom o delikatnej cerze!) Poza tym nie zaobserwowałam też obiecywanego przez producenta działania rozświetlającego :(

Przyjemne uczucie gładkości, które towarzyszy nam po zastosowaniu tego produktu to niestety nie efekt złuszczania, a zawartego w nim oleju słonecznikowego :/ Skóra jest mocno nawilżona, choć peeling ten potrafi też przetłuszczać (szczególnie jeśli ktoś tak jak ja ma cerę mieszaną). Swoim działaniem przypomina trochę krem do suchej skóry. Po spłukaniu, na twarzy pozostawia delikatny tłusty film.

Jako, że nie mogłam przeboleć rozczarowania tym pięknie pachnącym 'peelingiem', postanowiłam znaleźć dla niego jakieś inne zastosowania, i tak:
1) mieszam go z dwoma łyżkami cukru i robię z niego porządny drapak! :D  lub
2) zimą, kiedy łatwiej o przesuszoną skórę twarzy - 'peeling' stosuję jako maseczkę, w tym celu go pozostawiam na 10 minut na twarzy, po czym spłukuję i cieszę się nawilżoną, odżywioną skórą :)

To już moje kolejne opakowanie i śmiało mogę powiedzieć, że w takiej formie sprawdza się dla mnie idealnie. Niestety kupuję go tylko jak jest w promocji, bo to troszkę za dużo jak za taką ilość i konieczność kombinowania :P
 

Cena: ok. 15zł/ 75ml

PODSUMOWANIE 2,5/6

+ piękny zapach!
+ nie podrażnia, nie uczula, pozostawia cerę odżywioną i miękką w dotyku
- trudno go traktować jako peeling (nietypowa konsystencja i nieliczne drobinki) 

- stosunkowo mało wydajny
- cena (totalnie nieadekwatna do tego, co nam oferuje producent)

sobota, 24 sierpnia 2013

Nominacja do Liebster Award!

Trochę spóźniona, ale już nadrabiam!
Dziękuję berrymess za nominację i zaproszenie mnie do zabawy :):*
Pierwszy raz biorę udział w takiej akcji i mam nadzieję, że niczego nie poprzekręcam :P 


Regulamin
,,Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za “dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów  więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”

1. Zawsze masz przy sobie?

Pomadkę ochronną i gaz pieprzowy :D
2. 5 ulubionych produktów kosmetycznych?
Peeling kawowy, minerały i pędzle EDM, gąbka syrenka, TT, micel z Biedronki xD
3. Jaka firmę kosmetyczną najbardziej lubisz?
Aktualnie Marion - perełki i na dodatek za grosze :)
4. Gdzie wyjechałabyś na swoje wymarzone wakacje?
Do Korei, Singapuru albo jakieś kraje skandynawskie czy Islandia :)
5. Czego nie lubisz robić?
Prasować <wrrr>
6. Najlepsze wspomnienie z życia?
Zachód słońca 2400 m. n.p.m. :)
7. Jakie blogi najbardziej lubisz czytać?
Prawdziwe i szczere opinie ludzi z pasją, którzy rzeczywiście mają coś do przekazania.
8. Najgorszy produkt kosmetyczny z jakim miałaś styczność to?
Plastry z woskiem do depilacji twarzy, które zaaplikował mi na śnie mój kolega podczas wycieczki w góry :| Przez 3 dni chodziłam z czerwonym, obolałym strupem po nosem xD
9. Ulubione perfumy?
Dużo ich :D :  Halle Berry Reveal, Chloe Roses de Chloe, Thierry Mugler Angel, Lolita Lempicka, Calvin Klein Obsession Night Women, BeneFit Crescent Row Laugh With Me Lee Lee i dużo duuuuuużo innych :DD
10. Ulubiony deser? 
Nie wiem czy żelki można uznać za deser, ale kocham żelki i ślubuję im dozgonną wierność ;D
11. Dlaczego prowadzisz bloga?
Ostatnio dużo pozmieniało się w moim życiu, nie wszystko koniecznie tak, jak bym chciała. To jest taka moja odskocznia. Azyl, gdzie nie muszę się skupiać na tych wszystkich kłębiących się problemach. Poza tym jest to szansa, żeby poznać i uczyć się od inne wspaniałych osób z pasją :)

Moje pytania:
1. Gdybyś mogła zabrać jeden kosmetyk na bezludną wyspę to byłby... i dlaczego?
2. Największa Twoja zaleta?  
3. Twoje największe kosmetyczne szaleństwo to?  
4. W ludziach cenię sobie...
5. W ludziach najbardziej mnie drżni...
6. Upragniony kosmetyk, którego zakup graniczy z szaleństwem? ;p  
7. Czego na pewno nie chcesz wypróbować (jedzonko, kosmetyk)?  
8. Twoje hobby.  
9. Ulubiony kolor ;p  
10. Nie będe oryginalna ;p - Dlaczego prowadzisz bloga? 
11. Najgorszy zakup kosmetyczny to... 

Nominowane blogi to: 
http://damulka.blogspot.com/ 
Nie trzymam się stricte regulaminu, bo póki, co śledzę i znam tylko te blogi. 
Pozdrawiam i zapraszam do zabawy! :)

piątek, 23 sierpnia 2013

Konkurs z okazji drugich urodzin Błachostek Kosmetycznych! :)

Rocznica zacna, bo już drugi rok w blogosferze! Serdecznie zapraszam do udziału :) 
(wystarczy kliknąć na obrazek)
  

środa, 21 sierpnia 2013

SKIN79 Snail Nutrition BB Cream SPF45 PA+++, czyli moja przgoda bez happy endu :(

Przez dłuugi czas pozostawałam obojętna wobec zachwytów nad kremami BB. Jednakże zimowe wieczory na wizażu zrobiły swoje, no i przepadłam! Do tego te obietnice producenta, cała ta lecznicza otoczka i pochlebne recenzje dziewczyn... Postanowiłam spróbować! Przy okazji zakupów wrzuciłam do koszyczka próbki: Skin79 Hot Pink, Skin79 Super Plus Triple, SKIN79 Snail Nutrition, Missha Perfect Cover, SkinFood Mushroom i Honey Black Tea. Jako, że mam bardzo jasną cerę o lekko różowym odcieniu najlepiej sprawdził się właśnie SKIN79 Snail Nutrition BB Cream. Początkowo nieufna (śluz ślimiaków? że jak? fuuuu... ;D) i przyzwyczajona do pielęgnacji minerałami obawiałam się tego mazidła, ale po pierwszej aplikacji pokochałam to cudo i stwierdziłam, że stanowi idealne uzupełnienie dla pielęgnacji mojej mocno nieidealnej (z naciskiem na mocno :( ) skóry twarzy. Niestety nic co piękne nie trwa wiecznie... nasz 'romans' zakończył się dla mnie małą katastrofą, ale o tym później.

 
Opakowanie:
Krem otrzymujemy w eleganckim złotym opakowaniu z delikatnymi tłoczeniami. We jego wnętrzu znajduje się równie elegancki plastikowy pojemniczek zaopatrzony w pompkę, która ułatwia aplikację kremu (siła nacisku pozwala nam regulować dozowaną ilość). Całość jest perłowo/biało-złotej kolorystyce. Estetyka opakowania jest bez zarzutu. Pewne utrudnienie stanowi jednak fakt, że przez nieprzezroczyste opakowanie nie można sprawdzić ile produktu zużyliśmy :/

Na rynku dostępne są wersje: 15 i 40 g (buteleczka z atomizerem lub tubka) oraz saszetki (próbki - 2g).




UWAGA! na podróbki! Aktualnie jest to jeden z najnamiętniej podrabianych BB kremów. Żeby tego uniknąć najlepiej kupować u autoryzowanych dostawców lub renomowanych sprzedawców.

System hologramowych etykiet autentyczności wprowadzono w 2010r. w celu odróżnienia oryginalnych produktów Skin79. Obecnie firma ta odchodzi od tego systemu zabezpieczeń i najnowsze partie produktów Skin79 są już bez etykiety autentyczności.

Na opakowaniu brak jest adnotacji, co do testów na zwierzętach. Z jednej strony jest typowe dla kosmetyków azjatyckich (gdzie certyfikacja produktów to głównie Eccocert i inne eko-certyfikaty), z drugiej jednak strony kłóci to się trochę z regulacjami dotyczącymi obrotu kosmetykami na terenie UE. Na blogu Azjatyckiego Cukru (klik!) wyczytałam, że udało się jej uzyskać jako takie zapewnienie ze strony Skin 79. Jednak wątpliwości nadal są, gdyż nie jest to oficjalne stanowisko firmy. Dlatego to 'czy stosować' zostawiam już do Waszych rozważań.

Cena: ok. 90zł za 40g (cena typowa jak za oryginalny azjatycki krem BB)


Dostępność: z pewnością nie jest to krem, który możemy nabyć w każdym kiosku czy drogerii. Jego zakup wymaga od nas troszkę zachodu. I tak możemy do nabyć na portalach aukcyjnych lub w drogeriach internetowych. Ja swój pierwszy pełnowymiarowy krem BB nabyłam na allegro :)

Skład: Snail Secretion Filtrate, Titanium Dioxide, Phenyl Trimethicone, Dimethicone, Zinc Oxide, Butylene Glycol Dicaprylate/Dicaprate, Orbignya Oleifera Seed Oil, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Butylene Glycol, Arbutin, Cyclopentasiloxane, Cyclohexasiloxane, Magnesium Sulfate, Trimethylsiloxysilicate, Aluminum Hydroxide,Stearic Acid, Dimethicone/Vinyl Dimethicone Crosspolymer, Sorbitan Isostearate, Calcium Stearate,Quaternium-18 Bentonite, Polyglyceryl-4 Isostearate, Hexyl Laurate, Triethoxycaprylylsilane,Water, Adenosine, Tocopheryl Acetate, Hamamelis Virginiana (Witch Hazel) Water, Linaria Japonica Extract,Anthemis Nobilis Flower Water, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Centella Asiatica Extract,Copper Tripeptide-1,Betula Platyphylla Japonica Juice, Beta-Glucan, Portulaca Oleracea Extract, Imperata Cylindrica Root Extract, Sodium Hyaluronate, Glycine Soja (Soybean) Sprout Extract, Magnolia Kobus Bark Extract, Mentha Piperita (Peppermint) Leaf Extract, Malva Sylvestris (Mallow) Extract,Melissa Officinalis Leaf Extract, Primula Veris Extract, Achillea Millefolium Extract, Alchemilla Vulgaris Extract,Veronica Officinalis Extract,, Disodium EDTA, Caprylyl Glycol, Ethylhexylglycerin, 1,2-Hexanediol, Fragrance, CI 77491, CI 77492, CI 77499 

I tu zaczyna się zabawa ;D
Można powiedzieć, że skład też jest typowy dla kosmetyków azjatyckich, czyli megaaa skomplikowany z olbrzymią ilością polepszaczy. Ale do rzeczy:
- pierwszą pozycję stanowi wyciąg ze śluzu naszego ślimaczka :D, który to według zapewnień producenta ma determinować cudowne działanie naszego kremu BB (swoją drogą ostatnio bardzo modny składnik azjatyckich kremów) - zdecydowanie nie dla fanów mięczaków :P
- dwutlenek tytanu, tlenek cynku  to filtry mineralne odpowiedzialne za ochronę przed słońcem
- trimetikon fenylowy (silikon nierozpuszczalny w wodzie), dimetikon (silikon rozpuszczalny w wodzie) - UWAGA! mogą zapychać!!!
- cyklopentasiloksan i cykloheksasiloxan to silikony lotne, zapobiegają nadmiernemu odparowywaniu wody, ułatwiają aplikację (rozsmarowywanie kosmetyku)
- ester glikolu butylenowego i mieszaniny kwasów kaprylowego i kaprynowego - zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody, odbudowuje płaszcz lipidowy skóry (zniszczony np. umyciem buzi przed aplikacją)
- olej z nasion palm Orbignya Oleifera - nawilża i zmiękcza skórę
- emolienty
- glikol butylenowy - humektant
- arbutyna - działanie rozjaśniające, przeciwzapalne
- siarczan magnezu - w dużym skrócie - mydło :D
- trimetylosiloksykrzemian - suchy emulgator (nie wykazuje działania komedogennego)
- regulatory (lepkości, pigmentacji), zagęszczacze, stabilizatory/konserwanty
- emulgator
- adenozyna - przeciwko starzeniu
- octan tokoferylu - pochodna witaminy E (przeciwutleniacz)
- hydrolaty: oczarowy (przeciwzapalnie, przeciwbakteryjnie), z rumianku szlachetnego (przeciwzapalne), 
- wyciągi roślinne: linarii japońskiej (przeciwzapalne, przeciwutleniacz), liści aloesu (odkażające, przeciwzapalne, łagodzące), wąkroty azjatyckiej (przeciwzmarszczkowo, antybakteryjnie, przeciwzapalnie), sok z brzozy azjatyckiej,  portulaki pospolitej (przeciwzapalnie), imperaty cylindycznej (nawilżacz), kiełków soi (humektant), magnolii japońskiej, liści mięty pieprzowej, malwy, pierwiosnka, krwawnika, przywrotnika pospolitego, przetacznika leśnego 
- CG-peptyd miedzi - przeciwko starzeniu
- beta-glukan - przeciwutleniacz, działa przeciwzapalnie
- hialuronian sodu - humektant

- substancja zapachowa
- barwniki

Konsystencja: Mazidło! Przypomina drogeryjne fluidy, z tym, że ma bardziej oleistą konsystencję. Łatwo się rozprowadza po skórze. Choć jego aplikacja nie nastręcza trudności to i tak jego stosowanie może być nie lada traumatycznym przeżyciem dla kogoś, kto na co dzień stosuje sypkie minerały.

Kolor: Początkowo jest zaskakująco ciemny, jednak po rozprowadzeniu na skórze ujawnia nam się nietypowy, bo bladoróżowy kolor (w odróżnieniu od większości BB kremów, które mają ziemiste odcienie). Niestety nie ma mowy o wspominanym przez producenta przystosowywaniu się kremu do kolorytu naszej skóry, a przynajmniej ja takowego nie zauważyłam. Krem był różowawy i taki pozostaje. Odniosłam natomiast wrażenie, że z czasem krem jeszcze bardziej blednie na twarzy, czyniąc ją wręcz niezdrowo wyglądającą.

Zapach: naprawdę przyjemny, kojarzy mi się z jakimiś perfumami

Aplikacja i działanie: Ze względu na jego 'oleistą' konsystencję zrezygnowałam ze stosowania pod niego kremu, ponieważ obawiałam się, że to może być zbyt dużo jak dla mojej cery. Aplikacja nie nastręcza trudności. Krem łatwo się rozprowadza za pomocą opuszków palców. Zdecydowanie nie jest on rozwiązaniem dla fanów matowego wykończenia, ponieważ samodzielnie stosowany pozostawia tłustą poświatę na skórze twarzy. Dla mnie ten efekt był do przeżycia, jako cena za wyrównany koloryt skóry (ukrywanie przebarwień i rozszerzonych porów ♥). Ładnie stapiał się z cerą, delikatnie rozjaśniał i pomimo bladości skóra wyglądała nieskazitelnie i zdrowo. Niestety wraz z pierwszymi promieniami słońca, moja skóra zmieniła odcień i BB krem zaczął mnie strasznie bielić. Podjęłam próbę zmatowienia i 'pokolorowania' go lekkim podkładem mineralnym, niestety: łatwo się ścierał pędzelkiem od podkładu, dodatkowo warzył i rolował. Zwyczajnie nie sprawdził się jako baza pod mój mineralny makijaż. Mniej więcej w tym samym czasie (czyli po 3 miesiącach) stosowania zauważyłam, że wróciły moje problemy z cerą. 2 lata wcześniej brałam retinoidy i zdążyłam już zapomnieć, co to zaskórniki i gule pod skórą. Przeprowadziłam mini śledztwo w mojej pielęgnacji i okazało się, że problemy te zaczęły się nasilać w miarę stosowania BB kremu. Aktualnie minęły 4 miesiące od odstawienia i cera zaczyna wracać do normy, a mój krem BB czeka na lepsze czasy. Nie skreślam go, ale zdecydowanie musimy od siebie 'odpocząć' :P

PODSUMOWANIE 4,5/6

+ eleganckie, przyjemne dla oka opakowanie
+ idealnie stapia się ze skórą, wyrównuje koloryt
+ maskuje przebarwienia i rozszerzone pory
+ pięknie pachnie
+ wydajny
- cena
- trudności w ocenie ilości zużytego produktu

- kolor (nie każdemu może odpowiadać nietypowy bladoróżowy odcień)
- skład ( może ZAPYCHAĆ! :(( )
- dostępność

wtorek, 20 sierpnia 2013

sobota, 17 sierpnia 2013

No to hop!

Z racji dużych ilości wolnego czasu, postanowiłam zaanektować sobie niewielką część blogosfery i stworzyć własny 'kącik', w którym będę dzielić się wszystkim tym, co mnie cieszy, smuci, frustruje czy fascynuje. W decydującej jednak części chcę poświęcić tego bloga pielęgnacji oraz moim sposobom na dobre samopoczucie, które przecież jest z tym nierozerwalnie związane. Jestem świeżakiem w tych sprawach, dlatego proszę o wyrozumiałość :))

Na pierwszy ogień rzucam moją opinię, która będzie dotyczyć przedstawiciela jednego z moich ulubionych typów maseczek, czyli peel-off. Bardzo lubię produkty peel-off, ponieważ podoba mi się w nich sposób oczyszczania skóry poprzez "ściąganie" wyschniętej maseczki wraz z wszelkimi zanieczyszczeniami – mam wtedy wrażenie, że moja skóra jest naprawdę oczyszczana. Ku mojej rozpaczy taka forma maseczek nie jest szczególnie popularna u nas, w odróżnieniu chociażby od Azji. (Kilka z tamtejszych produktów miałam okazję już wypróbować, o czym postaram się napisać w kolejnych postach.)

Prezentowana maseczka to produkt rossmannowskiej marki Rival de Loop.

Na opakowaniu możemy znaleźć obietnicę producenta, jakoby maseczka ta głęboko oczyszczała pory, nadając tym samym skórze gładki, jedwabisty wygląd.

Czas to sprawdzić!
Oryginalna nazwa: Rival de Loop, Peel - Off Maske Aloe Vera & Kamillenextrakt (peel – off)
Opakowanie: miękka folia koloru zielonego, zawiera 2 saszetki oddzielone perforacją, każda saszetka zwiera 8ml produktu (ilość w zupełni wystarczająca, aby dokładnie pokryć maseczką całą skórę twarzy)






Dodatkowo na opakowaniu możemy zauważyć znak „Vegan”.
W praktyce oznacza to, że żaden ze składników wykorzystanych do produkcji tej maseczki nie był pochodzenia zwierzęcego. Zainteresowanych odsyłam do źródła klik!
Cena: 1,50zł 2x8g
Skład: Aqua, Alcohol Denat., Polyvinyl Alcohol, Glycerin, pPolyglyceryl-10 Laurate, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Butylene Glycol, Parfum, Chamomilla Recutita Flower Extractum, Bisabolol, Citric Acid, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate.


Skład niestety nie powala…

- wysoko alkohol, duuużo alkoholu (UWAGA! Może wysuszać! ) - zresztą przy aplikacji maseczki jego intensywna woń daje o sobie wyraźnie znać

- sok z aloesu dopiero w połowie składu

- wyciąg z rumianku na dalszych pozycjach 
- bisabolol (składnik rumianku) o działaniu kojąco-łagodzącym
- kwas cytrynowy
- glikol butylenowy, gliceryna, -nawilżacze
- emulgator 
- ostatnie dwie pozycje to konserwanty


Chociaż skład nie jest zbytnio zachęcający, to ostrzegam przed przedwczesną dyskwalifikacją tego produktu! Jak to w życiu bywa, wszystkiego trzeba doświadczyć na własnej skórze, aby móc wyrobić sobie o czymś właściwe zdanie, tak jest i z tą maseczką.

Konsystencja:

Maseczka ma postać przezroczystej, bardzo lepkiej mazi, co jednak nie nastręcza problemów przy aplikacji, ponieważ łatwo się rozprowadza po powierzchni skóry twarzy. Samemu nakładaniu towarzyszy trudny do opisania zapach (na pewno nie wiele mający wspólnego z aloesem czy rumiankiem ;p; w skrócie: zalatuje chemią) oraz przebijająca się nieznośna nuta alkoholu.

Aplikacja: 

Zgodnie z zamieszczoną na opakowaniu instrukcją: po umyciu maseczkę należy nałożyć na skórę twarzy, omijając przy tym okolice oczu. (Polecam mijać także miejsca „owłosione” – brwi, linie włosów, bo po zaschnięciu trudno usunąć maseczkę, bez niechcianej depilacji ;p) Następnie pozostawić na 15 minut do wyschnięcia. Zaraz po nałożeniu maseczki na twarz, czujemy delikatny chłód, ale uczucie to z czasem ustępuje. W tym czasie maseczka o początkowej postaci  gładkiej jednolitej warstwy, zaczyna się ściągać, co możemy odczuć poprzez skrępowanie naszej mimiki. Maskę należy pomału usunąć zaczynając od zewnętrznych krawędzi twarzy. Po zdjęciu zostaje nam w dłoniach taki oto „duszek” ;p (Mina mojego Tżta na widok liniejącej mu dziewczyny – bezcenna. Od tej pory biedny chłopina stara się nie zakłócać mojego czasu dla siebie ;D). Producent zaleca, aby stosować maseczkę 1 - 2 razy w tygodniu.


Działanie: 
Efekty zauważalne już po pierwszym użyciu! Skóra jest gładsza, zmatowiona, o jednolitym kolorycie oraz przyjemnie odświeżona. Jeśli chodzi o zachwalany przez producenta efekt oczyszczania, to stwierdzam, że jest on zadowalający jak za tę cenę (choć jak dla mnie, jako osoby o cerze mieszanej ze skłonnością do zapychania- ZAWSZE mogłoby być lepiej!). Nie zauważyłam wprawdzie tego głębokiego oczyszczania porów ani ich zwężania, ale moja cera zdecydowanie polubiła tę maseczkę.  Stosuję ją 3 razy w tygodniu. Szczególnie polecam ją, jako krok poprzedzający nałożenie makijażu. Make-up trzyma się wtedy lepiej twarzy i również dłużej pozostaje nienaruszony.


Dla mnie to pielęgnacyjny MUST HAVE! Ciężko o godne zastępstwo w tak niskiej cenie! Dlatego zawsze mam zapas tej maseczki w mojej łazience.




PODSUMOWANIE 5,5/6


+ formuła peel-off

+ podział maseczki na 2 odrębne saszetki, przez co nic nie wysycha i się nie marnuje

+ wydajność

+ zadowalające działanie

+ łatwa dostępność i niska cena

- skład

- intensywny zapach alkoholu

- zmywanie maseczki z dłoni po zakończonej aplikacji (wymaga czasu, cierpliwości, no i dużeeej ilości ciepłej wody ;p)

- trudno usuwa się przy linii włosów oraz brwiach

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...